Na “fashion weeka” pojechałam po raz pierwszy. Byłam na kilku wspaniałych pokazach, poznałam wspaniałych ludzi i zrozumiałam, dlaczego organizatorzy drastycznie zmniejszyli ilość akredytacji dla blogerów. Mój trzydniowy wyjazd do Łodzi był naprawdę inspirujący. Moja relacja z 9. FashionPhilosophy Fashion Week Poland wreszcie gotowa!
Jeśli chodzi o atmosferę na tym wydarzeniu… Podobało mi się to jak został zorganizowany showroom, spędziłam tam sporo czasu, poznałam wiele nowych marek, o których wcześniej nie słyszałam (w tej edycji udział wzięło aż 97 wystawców), zobaczyłam na żywo słynną bluzę “Schleswig & Holstein”. W showroomie nie było tłumów, w odróżnieniu od tłumów oczekujących przy wejściu przed rozpoczęciem pokazu.
Należę do tych ludzi, którym tego typu atmosfera, atmosfera tłoku, wpadających na siebie ludzi i ogólnego zamieszania może odebrać połowę przyjemności z danego wydarzenia. Tak też było w tym przypadku. Dlatego też wiele tego typu eventów wolę oglądać z poziomu komputera albo telewizora. Ok, ale to jest FashionPhilosophy Fashion Week Poland więc wyjątkowo schowałam swoją antypatię do tłumu i absolutnie niekulturalnych “rozpychaczy”.
W tej edycji bardzo mała ilość blogerów modowych dostała akredytacje, ale obserwując to jak byli ubrani i jak wyglądali na tle innych – już wiem dlaczego tak się stało. Dziwnym trafem to właśnie oni tworzyli w dużej mierze grono reprezentujące “modę cyrkową”. Nie dziwie się więc, że organizatorzy chcieli ograniczyć jej ilość w tej edycji do minimum.
Jeśli chodzi o pokazy mody… Największe wrażenie zrobił na mnie pokaz, jaki zaprezentowała Natasha Pavluchenko. Zero cyrku, klasyczne kolory, look na romantycznką buntowniczkę. Spódnice maxi są po prostu fenomenalne! Kupuję kolekcję od pierwszej do ostatniej kompozycji. Do dziś jestem pod wrażeniem tych projektów.
Z niecierpliwością czekałam też na pokaz Łukasza Jemioła. Lubię pokazy z serii “Basic”. Lubię, kiedy projektant tworzy ubrania “na ulicę”, a nie “do cyrku” albo na okazje, które zdarzają się raz do roku. W tej kolekcji najbardziej spodobała mi się szara ramoneska i czerwony płaszczyk.
Grzegorz Kasperski… na jego pokazie oczarowały mnie trzy sukienki: czarna, beżowa i czerwona. Każda z nich, mimo tego, że wydaje się na pierwszy rzut o klasyczna, to jest bardzo misternie uszyta i zaprojektowana.
Z kolekcji Mohito najchętniej “porwałabym” wszystkie zestawy, które pojawiły się na wybiegu. Jak widać sieciówka też potrafi! Bardzo zainspirowały mnie kolory – biel, czerń i pomarańcz.
ZOBACZ RÓWNIEŻ:
Płaszcze i kurtki powróciły do łask po upalnym lecie. Które ...
Wczoraj, czyli 7 sierpnia 2012 miałam okazję uczestniczyć w ...
Kiedy połączymy cechy idealnego prezentu, takie jak piękny i...
mizyyyfashion says
Szkoda, że nie mogłam pojechać 🙁
a tymi blogerami, to chyba wiem co masz na myśli…
tamagdaa says
Byłaś niewątpliwą ozdobą tej imprezy 🙂
pozdrawiam
tamagdaa ostatnio opublikował..Freedom Rules
Marek Brechot says
Pomarańczowa kieca najlepsza:)
Marek Brechot ostatnio opublikował..z cyklu: “mieszkańcy tej samej planety”
dariuszkkkk says
żadna z nich nie założyłaby takich ubrań na ulicę
dariuszkkkk ostatnio opublikował..Poranne zajęcia Pilates!
Kasiolda says
WoW! To musi być przeżycie! 🙂 A kreacje bardzo mi się podobają! 🙂
Joasia says
Musiałaś się świetnie bawić! Niektóre kreacje są naprawdę fajne